Warning: session_start(): Failed to read session data: user (path: ) in /home/www/resinet2020/html/inc/Session.php on line 22
Recenzja "Tata kontra tata" | Rzeszów | Serwis Rozrywkowy RESINET.PL Res Login

Recenzja "Tata kontra tata"

Rafał Kaplita recenzuje film "Tata kontra tata".
Recenzja "Tata kontra tata"
Reklama
Na samym wstępie filmu Will Ferrell jako Brad Whitaker tłumaczy, jaka jest różnica między ojcem a tatą. Oczywiście w jego rozumieniu. Z racji tego, że jest (jedynie) ojczymem dla dwójki dzieci, tłumaczy sobie to tak, że ojcem jest ten, kto spłodzi dziecko, natomiast tatą ten, który sprawi, że to dziecko go pokocha i będzie traktowało jak tatę. Powiedzmy, że tata w jego teorii to taki „wyższy” etap ojcostwa. Bradowi, który sam nie może mieć dzieci, bo jest bezpłodny, coraz bliżej do statusu taty. Zyskuje sobie szacunek i zaufanie dzieci, i wydaje się, że w końcu osiągnie swój prywatny sukces. Efekt jego starań staje jednak pod dużym znakiem zapytania w momencie, kiedy na horyzoncie pojawia się prawdziwy ojciec  – przebojowy, przystojny, rozpieszczający dzieci i starający się powrócić do swojej dawnej roli Dusty (Mark Wahlberg). Innymi słowy: ojciec, który zapragnął zostać tatą.

Jak łatwo się w tym miejscu domyślić dalsza i znaczna część filmu, to walka o pozycję taty między dwoma nieprzepadającymi za sobą mężczyznami. I sam w tym miejscu przyznaję, że opis słowny tego filmu brzmi całkiem zachęcająco i zapowiada przyjemną, familijną i – najprawdopodobniej -  zabawną rozrywkę. W rzeczywistości jednak humor oraz jakość rozrywki, jaką proponuje „Tata kontra Tata”, schodzi do poziomu prymitywu z epoki maczug.

Kluczowe i kulminacyjne momenty tego filmu to te, kiedy pies „załatwia się” na podłogę, kiedy „figluje” z poduszką, kiedy lekarz ma ubaw z za małych jąder naszej bezpłodnej głowy rodziny, a jego towarzysz nawet ściąga spodnie, żeby je porównać, a także, kiedy cała klinika patrzy, jak nasz nieszczęśnik próbuje oddać nasienie do pojemnika… I, proszę uwierzyć, nie należę do ludzi nazbyt sztywnych, którzy nie wiedzą, co to śmiech.  Ba! Ja i z tego nasienia potrafię się czasami prymitywnie śmiać, jednak zdecydowanie bardziej zabawna wydaje mi się (przykładowo) sytuacja, w której, jak niegdyś, Leslie Nielsen oddaje to nasienie wspomagając się oglądaniem… „Spartakusa”(!), aniżeli sam fakt oddawania.

Z drugiej strony nie zdumiewa fakt, że w Stanach ten film zobaczyło już kilkadziesiąt milionów ludzi. W końcu już jakiś czas temu wkroczyliśmy w erę kina, w którym szybki seks, tania sensacja, duże pieniądze i męskie jądra sprzedają się wyjątkowo dobrze.
Rafał Kaplita
Ocena: 2/10
Facebook Google+ Twitter
Reklama
Reklama
Reklama

Warning: session_start(): Failed to initialize storage module: user (path: ) in /home/www/resinet2020/html/menu_top/nowa_stopka.php on line 2