Pomysł na tę historię zasadza się na tym, że grupka słabo znających się ludzi udaje kochającą się, tytułową rodzinę Millerów, która z Meksyku przemyca „odrobinę” marihuany. Mózgiem operacji jest Dave (Jason Sudeikis), drobny diler zmuszony do tej brudnej roboty, do której – by w ogóle miała szansę powodzenia – angażuje Rose (Aniston), striptizerkę i lokatorkę budynku, w którym i on mieszka, Kenny’ego (Will Poulter), nieśmiałego sąsiada-nastolatka, oraz Casey (Emma Roberts), zadziorną i zbuntowaną nastolatkę, która uciekła z domu. Od tej pory są jednością, na dobre i złe, i mają jeden cel. Przynajmniej tak się im wydaje.
Taki układ doprowadza do wielu komicznych zdarzeń i wzajemnych interakcji, ponieważ bohaterowie to ludzie, którzy utknęli w życiowych martwych punktach. Ich sprzeczki, kłótnie większe lub mniejsze, wzajemne cięte riposty (dialogi są naprawdę rubaszne i – jak wspomniałem na wstępie – krążą ciągle wokół seksu wszelkiej maści) oraz co rusz pojawiające się nowe problemy napędzają fabułę i sprawiają, że za Millerów aż chce się trzymać kciuki, by udał im się ten przestępczy proceder. I jakoś tak cieplej robi się na sercu, gdy – chcąc nie chcąc – powoli stają się prawdziwą rodziną, a przez to zmieniają się im priorytety.