Do dzisiaj (3 marca – do pokazu przedpremierowego tego filmu) myślałem, że Alek, Rudy i Zośka to morowe chłopaki, że także dzięki nim możliwe było zbudowanie polskiego Państwa Podziemnego z własną armią, sądownictwem i tajnym nauczaniem, wszystko pod nosem Niemców. Co ciekawe, ten fenomen na skalę europejską chcieli kopiować właśnie nasi okupanci, tworząc Wehrwolf, gdy karta historii odwróciła się i niemieckie tereny opanowali alianci. Ale nie - nasi harcerze z Szarych Szeregów to ćwoki, no bo jak inaczej nazwać kogoś, kto próbuje organizować tajne wojsko, a nie potrafi rzetelnie przeprowadzić szkolenia strzeleckiego. Mocno zapada w pamięć filmowa scena, w której „kursanci” bawią się odbezpieczoną bronią, gdy ich kolega właśnie poprawia tarczę i znajduje się na linii strzału. Pada „puf” i…nie, nic się nie stało, chłopiec się przestraszył, było dużo zabawy.
W ogóle to ci wszyscy harcerze to tylko przygodę chcą przeżyć, postrzelać sobie trochę, jak to na wojence. Młodzi są, słuchać nie chcą. Dość mają już tych siłowanek z młodymi Niemcami z Hitlerjugend, którzy ciągle się im napataczają, gdy robią jakąś akcję. Jak rozbrajają, to tylko finki zabierają. Prawdziwą broń to muszą kupić, ale skąd wziąć kasę? Nic prostszego - napad rabunkowy załatwi sprawę. Piękna „patriotyczna” scena, jak wynoszą „fanty” z bogatego domu - zastawę stołową na przykład - musi podnieść morale widzów. Wiadomo, Polak kombinuje, „polnische Wirtschaft”. A kto by miał wątpliwości, że my, Polacy, dochodzimy do czegoś tylko warcholstwem i nieposłuszeństwem, znajdzie w filmie niezbite argumenty.
Bohaterowie cały czas funkcjonują w permanentnym konflikcie ze swoimi dowódcami, ba, to czasami oni wydają im polecenia: „Ty będziesz dowodził akcją”- mówi „Zośka” do „Orszy”, swego przełożonego, przed akcją pod Arsenałem. Tak, tak…my, Polacy, potrafimy być krnąbrni (tylko dlaczego ten biedny Sienkiewicz jest tak krytykowany za postacie swoich watażków-patriotów-warchołów?). Na dodatek, cóż za urocza cecha, „Rudy” spóźnia się na swoja własną przysięgę, cudowna nieodpowiedzialność. A jak straszliwie opresyjne środowisko rodzinne wychowuje tych harcerzy, szczególnie ojciec „Zośki” - aż ten musi mu wykrzyczeć prosto w twarz swoją nienawiść, bo „nie pozwolił” ratować „Rudego”. Jednak do końca nie wiadomo, dlaczego w ogóle ktokolwiek miałby się godzić na akcję jego odbicia, gdyż żadne filmowe znaki nie zapowiadały, że grupa harcerzy ma jakiekolwiek znaczenie w konspiracji. No i jak szybko się zniechęcają, kilka śmierci i już zwątpienie w sens, a tytułowe „kamienie”, bo są twardzi (oczywiście, taki sens ma wiersz Słowackiego „Testament mój”).
Nie taką gawędę ja czytałem u Kamińskiego. U niego we wrześniu 1939 to właśnie harcerze z warszawskiego hufca zdolni byli pomóc pasażerom zbombardowanego pociągu. Swą kreatywność okazywali na różne sposoby. Odkręcili tablicę z pomnika Kopernika, chcieli kupić zdemontowany pomnik Kilińskiego, potrafili zrealizować ewakuację magazynu broni (nie kradzieży z bogatego domu), mimo że sercem i duchem byli przy uwięzionym „Rudym”, któremu powinni pomagać, „Zośka” doskonale zorganizował akcję odbicia więźniów z pociągu…i tak dalej, i tak dalej…Tego w filmie nie ma. Czy się nie wydarzyło, panie Reżyserze?
Co mówić uczniom, którzy poznają „prawdę” o bohaterach Szarych Szeregów z tego filmu? Prawdę o nas jako Polakach? Że nie potrafimy, że się kłócimy, że Polki potrafią wykorzystać „to, co mama w genach dała”, bo w towarzystwie każdego prawie filmowego niemieckiego żołnierza jest jakaś puszczalska?
DOŚĆ.
ZBOJKOTUJMY TEN FILM!
ZBOJKOTUJMY TEN FILM, BO JEST SZKODLIWY! DLA NAS, DLA NASZEJ WSPÓLNOTY!